niedziela, 12 lipca 2015

40. The Last Night (1)


This is the last night you'll spend alone
Look me in the eyes so I know you know
I'm everywhere you want me to be.
The last night you'll spend alone,
I'll wrap you in my arms and I won't let go,
I'm everything you need me to be.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~Howdy :)

  The Last Night zaczęłam pisać kilka miesięcy temu, dlatego pierwsze rozdziały są raczej słabe. Postaram się, żeby kolejne były coraz lepsze ;3
  Chciałabym, żeby to opowiadanie było inne od moich poprzednich. Napisane zupełnie innym stylem, bardziej profesjonalnie (czego oczywiście jeszcze nie osiągnęłam xD), z większym zasobem słów. Postanowiłam zmienić moje młodzieńcze (xD) skłonności do mocnego idealizowania postaci i przewidywalnych happy end'ów. Już na początku mówię, że będzie w nim duuuuuużo bitew, starć, wojen, krwi i różnego rodzaju potyczek. A więc bez dłuższych wstępów-zapraszam!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   Syler (czyt. Sajler) zerwał się na równe nogi gdy tylko ujrzał pierwsze promienie letniego słońca. Nadal mrużąc oczy wyjrzał przez okno. Pogoda była doskonała. Szybkim krokiem podszedł do szafy,wziął ubrania i pobiegł do łazienki. W mgnieniu oka był już gotowy do wyjścia. Wybiegł z domu i udał się w stronę jego ulubionego miejsca-lasu. Od dziecka uwielbiał spędzać tam czas. Kiedy jeszcze jego wuj żył co weekend zabierał go do wspaniałego zakątka lasu, który znali tylko oni. I właśnie tam się dziś wybierał. Lubił usiąść pod drzewem i rysować. Miał co do tego niebywały talent. 
  On sam nie miał przyjaciół, był typem samotnika. Przestał się dogadywać nawet z własnym bratem Arronem., zresztą ten wraz ze swoimi kolegami zaczął go prześladować i mu dokuczać. Nie rozmawiał z nikim, oprócz jego ciotki, która zastępowała mu matkę.
 Dotarł do polany dość szybko, zresztą, miał w tym wprawę. Znalazł swoje ulubione drzewo i zaczął rysować, co od razu go pochłonęło. Tworzył linie, które zmieniały się w coraz to wyraźniejsze obrazy, było to dla niego jak poezja. Czas mijał szybko i chłopak nawet nie spostrzegł, kiedy na polane wdarli się jego ,,koledzy" ze szkoły.
-No przecież mówię ci, że go tu widziałem.
-Gówno widziałeś! Przecież jego tu nie ma!
-Sam gówno widziałeś okularniku!
Syler słysząc tą kłótnię zorientował się, że ktoś jest w lesie i czym prędzej uciekł z pod drzewa. Pewnie pozostałby niezauważony, gdyby nie nadepnął na suchą gałąź, która zdradziła jego położenie.teraz już nie zastanawiał się nad niczym. Biegł przed siebie, uciekał najszybciej, jak tylko mógł. Kiedy czuł, że tamci się zbliżają, Dostrzegł obok siebie jaskinię. Zdziwił się,że nigdy wcześniej jej nie znalazł. Nie zastanawiając się jednak dłużej wbiegł do niej i postanowił przeczekać, aż będzie bezpieczny.
                                                                          *
 Minęło kilkanaście dobrych minut, a oni wciąż nie nadchodzili. Wydawało mi się to dziwne.Wkrótce usłyszałem jednak ich krzyki niedaleko jaskini i zamarłem. Oni weszli do środka, a ja zacząłem się cofać, wchodziłem coraz dalej i dalej, aż zauważyłem światło. Pobiegłem w jego stronę i znalazłem się białym świetlistym pomieszczeniu. I nagle nastała ciemność.
 Czułem, jakbym leciał. Unosiłem się wysoko, wiedziałem to pomimo zamkniętych oczu, których za nic w świecie nie mogłem otworzyć. Nie mogłem się również poruszyć. Byłem jak bezwładny pyłek, lecący ku słońcu. Nagle coś pociągnęło mnie w dół i poczułem, że spadam. Ogarnęła mnie panika, ale wciąż byłem sparaliżowany. Po kilku sekundach runąłem na ziemię, nie czułem jednak wielkiego bólu, a jedynie będące pode mną podłoże. Otworzyłem oczy i dostrzegłem, że znów znajduję się w jaskini. Coś jednak było nie tak, ze mną było coś nie tak. Spróbowałem podnieść głowę jednak była zdecydowanie za ciężka, cięższa niż zwykle. Przeniosłem wzrok na moje ręce i doznałem szoku. Były całe włochate i nie były już rękoma. To były łapy. Spróbowałem wstać, ale wiele razy upadałem. Moja głowa, a właściwie łeb bardzo mi w tym przeszkadzała. Ale zaraz, zaraz... Skoro mam łapy i łeb, to oznacza, że jestem zwierzęciem. Ale cholera, jakim? Spojrzałem przed siebie- widok lasu w części zasłaniał biało szary pysk. 
 Po kilku próbach wreszcie udało mi się stanąć. Uświadomiłem sobie, że moje zęby się powiększyły i słały się kłami. Słyszałem najmniejszy szelest, czułem jakieś zapachy, widziałem wyraźniej niż wcześniej. I wszystko stało się dla mnie jasne. Byłem wilkiem. Nagle przypomniały mi się wszystkie opowieści ciotki i rzekomym ,,synu Luny", wilkach, równoległym świecie... Kurna, czy ja zwariowałem? Może to od słońca, albo uderzyłem się w głowę. No, albo naprawdę jestem psychiczny, tak jak mówią inni. Z zamyślenia wyrwał mnie nagły szelest, który doszedł do moich uszu. Udałem się więc w stronę, z której doszedł do mnie ten dźwięk. Moim oczom ukazał się biały wilk... a raczej wilczyca.
                                                                  

 Stałem z boku i przypatrywałem się jej. Pewnie stałbym za drzewami, gdybym nie stracił równowagi i nie stoczył się ze wzgórza. Wilczyca odwróciła się i podbiegła do mnie.
-Nic ci się nie stało?-spytała łagodnym, niskim głosem.
-N..Nie-wydukałem. Wilczyca zaśmiała się i nachyliła się, aby pomóc mi wstać. Podniosłem się z jej pomocą i niezdarnie przesunąłem się kilka kroków dalej. 
-Muszę już iść.-oznajmiłem nie patrząc na nią. 
-No dobrze niezdaro.-powiedziała z uśmiechem.- Mogę chociaż wiedzieć z kim rozmawiam?
-Syler.-powiedziałem oddalając się w stronę jaskini.
                                   *

1 komentarz:

  1. Super:) naprawdę ekstra, cieszę się, że mam tak zdolną koleżankę. Naprawdę:D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń